HUBAL 2004 - XVI Międzynarodowy Turystyczny Rajd Motocyklowy (2004.05.29)

Strona | 1 | opis | 

Henryk Dobrzański pseudonim Hubal (1896- 1940)Henryk Dobrzański pseudonim Hubal
(1896- 1940)

Major; 1914 - 1917 w Legionach Polskich; od 1918 roku w Wojsku Polskim, w kawalerii. Startował na olimpiadzie - dyscyplina jeździectwo. We wrześniu 1939 zastępował dowódcę 110 rezerwowego pułku ułanów, następnie objął dowództwo nad ochntniczym oddziałem i próbował dotrzeć do Warszawy. Przedarł się ma Kielecczyznę i zorganizdował oddział Hubalczyków, poległ pod Anielinem. (inf. za encyklopedią powszechną).



Henryk Feliks Józef Dobrzański urodził się 22 czerwca 1897 roku w Jaśle. Od młodzieńczych lat Henryk interesował się wojskiem, miał również ogromne zamiłowanie do jeździectwa. W 1914 roku wstąpił jako ochotnik do formujących się oddziałów Legionów Polskich w Krakowie. Wraz z 2 pułkiem ułanów przeszedł cały karpacki szlak bojowy. Za męstwo został odznaczony krzyżem Virtuti Militari V klasy, czterokrotnie Krzyżem Walecznych, później Krzyżem Niepodległości. Po wojnie 1918 roku wraz z 2 pułkiem ułanów został skierowany do garnizonu w Bielsku. Z tym pułkiem Dobrzański związał swoje losy na wiele lat. Służbę zaczynał od stopnia plutonowego, w sierpniu 1920 roku awansował na porucznika, a w 1922 roku został rotmistrzem.
W latach 1924 - 1928 dał się poznać jako doskonały sportowiec. Sławę przyniosły mu starty w polskiej ekipie jeździeckiej. Ogromny sukces wraz ze swoimi kolegami odniósł na międzynarodowych zawodach hipicznych w Nicei, Londynie, Warszawie i Aldershot. Był niezwykle utalentowanym jeźdźcem, zajmował wysokie miejsca na zawodach krajowych, wszedł w skład ekipy olimpijskiej do Amsterdamu w 1928 roku.
Wybuch II wojny światowej zastał majora w Wołkowysku. Major jednak nie zamierzał czekać, aż wojna przyjdzie do niego. Przejął dowództwo 110 pułku ułanów i postanowił przedrzeć się do walczącej jeszcze Warszawy. Poprowadził oddział do granicy litewskiej i przekroczył ją w okolicy Sejn. Kapitulacja Warszawy 28 września 1939 roku postawiła majora i jego żołnierzy przed dylematem: walczyć dalej w Polsce lub Francji czy złożyć broń? Major zdecydował się na walkę w kraju, na samodzielne działanie przeciw okupantowi.
Odtąd Kielecczyzna stała się terenem działania jednostki żołnierzy Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego mjr Hubala znanych jako "Hubalczycy". Major Dobrzański "Hubal" stał się dowódcą pierwszego zorganizowanego oddziału partyzanckiego przeciw okupantowi Polski. Oddział rozrastał się i w szczytowym momencie liczył ponad 300 osób. Na wieść o tworzącym się oddziale partyzanckim przybywali ochotnicy, dostarczano broń, żywność. Istnienie tak licznego oddziału nie mogło być zlekceważone przez Niemców, zwłaszcza, że partyzanci często dawali znać o sobie. W starciach z partyzanckim oddziałem nieprzyjaciel ponosił dotkliwe straty.
W końcu kwietnia 1940 roku Niemcy ściągnęli do lasów spalskich duże siły i zacieśnili pierścień okrążenia wokół żołnierzy Hubala. 29 kwietnia 1940 roku Hubal wraz z kilkunastoma żołnierzami zatrzymał się późną nocą w zagajniku koło Anielina, aby odpocząć. Niebawem zjawili się Niemcy. Zaskoczeni żołnierze majora stanęli do walki, rozpoczęła się strzelanina. Była to ostatnia potyczka majora Hubala. Zginął 30 kwietnia 1940 roku w zagajniku pod kielecką wsią Anielin. (raczej Anielin w powiecie opoczyńskim koło Tomaszowa Mazowieckiego*)
Anielin miejsce śmierci Hubala Adiutant mjr. Hubala, "Dołęga"pisał między innymi w komunikacie z dnia 4 maja 1940 roku, że zginął Człowiek, który swej przysięgi Żołnierskiej nie złamał, Honoru Żołnierza Polskiego nie splamił. Ciała majora nigdy nie odnaleziono. Niemcy postarali się, żeby wszelki ślad po nim zaginął. Wkrótce po śmierci Hubala 24 czerwca 1940 roku jego oddział przestał istnieć jako zorganizowana jednostka bojowa. Jednak na zawsze przetrwała pamięć o bohaterskim majorze Hubalu. W 1966 roku major Hubal został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Virtuti Militari IV klasy.


Na podstawie książki M.Dereckiego "Tropem majora Hubala"
* mój własny przypis na podstawie innych informacji


Legendarny dowódca ułanów poległ o świcie 30 kwietnia 1940 roku, podczas walki z oddziałami niemieckimi. Była to ostatnia bitwa hubalczyków. Dzień wcześniej, 29 kwietnia, w okolicach wsi Wólka Kuligowska patrol konny pod dowództwem podchorążego Józefa Pruskiego stoczył walkę z niemieckimi oddziałami. Po tej potyczce major Hubal zadecydował o przeniesieniu oddziału nadpilicznymi lasami w okolice Anielina. Tam stoczył ostatnią walkę, w której zginął.
Zwłoki Hubala Niemcy przenieśli do zagrody Laskowskich, gdzie spędzili mieszkańców Anielina, aby zidentyfikowali ciało. Nikt z mieszkańców tej wioski nie chciał potwierdzić, że jest to rzeczywiście dowódca ułanów.
Z Anielina przewieziono ciało Hubala na furze po oborniku do Poświętnego. Tu Niemcy fotografowali się ze zwłokami majora Hubala pod kościółkiem świętej Anny. Potem ciało majora Henryka Dobrzańskiego wrzucono na samochód ciężarowy i przewieziono do Tomaszowa Mazowieckiego, gdzie zostało pochowane na terenie koszar wojskowych. O tym, jak bardzo Niemcy nienawidzili Hubala świadczy fakt, iż nawet po śmierci nie dali mu spokoju. Gestapowcy wykopali jego zwłoki i wywieźli je w miejsce nieznane do dnia dzisiejszego.


Powyższa informacja pochodzi z oficjalnego serwisu internetowego powiatu opoczyńskiego.


Osobiście polecam jako uzupełnienie wyobrażenia i wiedzy o majorze Henryku Dobrzańskim film Bohdana Poręby "Hubal" ze znakomitą, charyzmatyczną grą Ryszarda Filipskiego w roli głównej.


ARTYKUŁ Z DZIENNIKA ZACHODNIEGO 26.10.2006

Tajemnica grobu Hubala


Żołnierze specjalnej niemieckiej jednostki antypartyzanckiej robili sobie zdjęcia przy zwłokach Henryka Dobrzańskiego. Czy na cmentarzu w podczęstochowskim Wąsoszu pochowany został legendarny Hubal - major Henryk Dobrzański, pierwszy partyzant II wojny światowej? Pochodzący z Wąsosza Stefan Szaflik, obecnie mieszkający w Lublinie jest pewien, że tak.

- Wiem na pewno, że na przełomie kwietnia i maja 1940 roku pochowano w tej miejscowości polskiego majora, który zginął w walce i - jak wówczas mówili Niemcy - był dowódcą partyzantów - powiedział nam Stefan Szaflik. - Kto inny mógł to być, jak nie major Dobrzański? Oczywiście potrzebne będą badania, aby zamknąć usta niedowiarkom.

Mężczyzna twierdzi, że wiarygodne wiadomości na ten temat ma od nieżyjącego już proboszcza parafii księdza Franciszka Bara. Duchowny ten był wikarym w Wąsoszu, gdy wiosną 1940 roku ciężarówką, w skleconej byle jak trumnie, Niemcy przywieźli do wsi i pochowali, ciało polskiego żołnierza. Swoimi przypuszczeniami Stefan Szaflik niedawno podzielił się z mieszkańcami Wąsosza. Sprawą zainteresowała się m.in. miejscowa nauczycielka języka polskiego i historii, autorka monografii wsi Anna Kijak.

- Przeprowadziłam własne śledztwo i wszystko zaczyna się układać w logiczną całość - opowiada. - Uważam za wysoce prawdopodobne, że w naszej wsi rzeczywiście pochowany został major Hubal.

Opowieść o tajemniczym oficerze pochowanym w bezimiennym grobie potwierdził DZ także obecny ksiądz proboszcz parafii w Wąsoszu Zygmunt Pilarczyk. Jest to jedna z tajemnic, jaką przekazał mu jego poprzednik, ksiądz Franciszek Bar.

Krzysztof Moczek (z prawej), Anna Kijak i Bolesław Świtała w miejscu gdzie w 1956 r. ekshumowano ciało oficera Wojska Polskiego. - Ksiądz Bar był niezwykle małomówny, ale pewnego dnia opowiedział o przypadkowym odnalezieniu zwłok przedwojennego majora - mówi ks. Pilarczyk. - To było wiosną 1956 roku. Kiedy wkopywano przed starą plebanią słup energetyczny, robotnicy natrafili na ciało żołnierza. Ksiądz Bar je widział. Jak mi opowiadał, na zwłokach widać było resztki munduru. Ksiądz Bar był pewien, że tam były dwie belki i gwiazdka, co wskazywałoby na to, że zmarły był majorem. Dlaczego Niemcy przywieźli zwłoki właśnie do Wąsosza? Otóż zdaniem Stefana Szaflika proboszcz parafii w 1940 roku - ksiądz Spirra podpisał volkslistę.

Nieznanego żołnierza ksiądz Bar od razu kazał pochować na starym cmentarzu. Nigdzie jednak w żadnych księgach parafialnych nie odnotował tego faktu.

- To było przed Październikiem, czasy niezwykle trudne dla Kościoła. Może ksiądz Bar po prostu bał się, że UB wywiezie zwłoki i wszelki ślad po nich zaginie? - zastanawia się Anna Kijak. - Mamy obowiązek poznać historię tego żołnierza i w odpowiedni sposób go uhonorować.

Po 66 latach od śmierci majora Henryka Dobrzańskiego "Hubala" bliscy jesteśmy rozwiązania jednej z największych tajemnic polskiej historii XX wieku. Do tej pory nikt bowiem nie odnalazł miejsca, gdzie spoczęły szczątki bohaterskiego majora, który nigdy nie złożył broni po wrześniowej klęsce Polski.

W Wąsoszu pod Kłobuckiem i w Lublinie dotarliśmy do ludzi, których relacje i świadectwa układają się w zdumiewająco przekonującą całość.

Układanka

Anna Kijak i Henryk Wróż z księdzem Zygmuntem Pilarczykiem. Kluczowymi postaciami w tej sensacyjnej historii są księża parafii w Wąsoszu: nieżyjący już proboszcz ks. Wincenty Spirra oraz ówczesny wikary ks. Franciszek Bar. To ksiądz Bar przechował sekret księdza Spirra. On też dokonał w latach 50. ekshumacji zwłok tajemniczego majora i przeniósł go na cmentarz. Potem wiedzę o wszystkim przekazał obecnemu proboszczowi, księdzu Zygmuntowi Pilarczykowi. W relacje księży zdumiewająco zgodnie wpisują się ułamki wiedzy, jaką zebrali inni ludzie: Stefan Szaflik z Lublina, Henryk Wróż z Wąsosza i Anna Kijak, nauczycielka i autorka monografii o Wąsoszu. Dziś oni wszyscy, jak i mieszkańcy Wąsosza, chcą ostatecznego rozwiązania tej historycznej zagadki. Wiedzą nawet gdzie szukać szczątków Hubala.

Jako pierwszy sprawą niewyjaśnionego do dzisiaj pochówku w Wąsoszu zainteresował się Henryk Wróż. To do niego przez przypadek trafił rok temu Stefan Szaflik z Lublina.

- Był początkowo bardzo tajemniczy - wspomina Henryk Wróż. - Z czasem jednak zaczął nam przekazywać coraz więcej informacji.

Henryk Wróż sprawą zainteresował Annę Kijak, ta z kolei zgłosiła się do miejscowego proboszcza.

Dobre nazwisko

- Jeszcze jako dziecko dowiedziałem się od księdza Bara, że Niemcy w wielkiej tajemnicy zakopali w Wąsoszu majora wojska polskiego - opowiada Stefan Szaflik. - Opowieść tę słyszeli również od księdza zaprzyjaźnieni z nim moi rodzice. Ksiądz Bar był w 1940 roku wikarym w tej parafii. Proboszczem był wówczas ks. Spirra. Jak opowiadał mi ksiądz Bar, to właśnie proboszcz oraz jego kościelny byli oprócz Niemców jedynymi świadkami pochówku majora.

Ksiądz Spirra nie chciał ujawnić wikaremu żadnych szczegółów dotyczących pochowanego w wielkiej tajemnicy żołnierza. Po latach przyznał się jednak swojemu młodszemu koledze, że widział nieboszczyka.

- Z opowieści księdza Spirry wynikało, że był to postawny mężczyzna, ubrany w mundur, sądząc po stopniu wojskowych major - relacjonuje Stefan Szaflik. - Podobno widać było, że zginął w walce. Jakiś czas później powiedział, że może powiedzieć tylko tyle, że był to wielki żołnierz i miał, jak się dokładnie wyraził, "dobre nazwisko". Hubal, Dobrzański? - dodaje mężczyzna.

Zgubiony order

Te same wiadomości ma obecny proboszcz ksiądz Zygmunt Pilarczyk, który również usłyszał je od księdza Bara.

- Ksiądz wspomniał kiedyś, jak w połowie lat 50. robotnicy kopiący obok plebanii dół pod słup energetyczny natrafili na ciało polskiego przedwojennego oficera - mówi ksiądz Pilarczyk. - Na resztkach munduru znaleziono wojskowe odznaczenia. Robotnicy dali je księdzu Barowi. Niestety, nie wiem, co się z nimi stało. Ksiądz Bar powiedział mi raz, że miał jeden bardzo ważny order, ale gdzieś mu się zapodział. Był bardzo przybity, zastanawiał się, czy gdzieś sam go zgubił czy też ktoś go ukradł - dodaje proboszcz.

Anna Kijak, nauczycielka z Wąsosza, historyk z zamiłowania, jest przekonana, że jako dziecko widziała na plebanii order Virtuti Militari.

- Gdy byłam dzieckiem na plebanii odbywały się lekcje religii - opowiada pani Anna. - Ksiądz wiedział, że lubię czytać i interesuję się historią, pozwalał mi więc brać swoje książki. Jestem pewna, że kiedyś widziałam w bibliotece taki właśnie order. To było w latach sześćdziesiątych.

Podobno Hubal stale nosił przy sobie ten order, który dostał za wojnę z bolszewikami.

- Tego wątku nie znałem - komentuje te rewelacje Stefan Szaflik. - Tak mogło być. To kolejna informacja potwierdzająca moje przypuszczenia.

Ksiądz i volkslista



























Dlaczego Niemcy mieliby wywozić zwłoki Hubala kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, w którym go zabili? Zarówno Stefan Szaflik, jak i mieszkańcy Wąsosza mają podobne uzasadnienie. Dotyczy ono księdza Spirra.

- Podobno zdecydował się podpisać volkslistę - opowiada Stefan Szaflik.

- Ksiądz nie podpisywał żadnej listy - mówi ksiądz Pilarczyk, który broni proboszcza Spirra. - On pochodził ze Śląska Opolskiego. Niemcy przypisali mu narodowość niemiecką i nie miał nic do powiedzenia.

Fakt ten jednak świadczy, że Niemcy mogli mieć zaufanie do księdza Spirra. Istotne było też to, jak uważa Anna Kijak, że Wąsosz w 1940 roku znalazł się w granicach III Rzeszy. Do tego plebania, w której ogrodzie pochowano tajemniczego oficera znajdowała się blisko posterunku żandarmerii. - Trudno było znaleźć bezpieczniejsze miejsce - dodaje nauczycielka.

W tym punkcie wersje Stefana Szaflika i ustalenia Anny Kijak oraz Henryka Wróża nieco się różnią. Stefan Szaflik utrzymuje, że Niemcy zakopali trumnę na miejscowym cmentarzu. Mieszkańcy Wąsosza i ksiądz Pilarczyk utrzymują, że pierwszy nieoznaczony grób znajdował się w ogrodzie starej plebanii.

- Pamiętam doskonale, że ksiądz Bar opowiadał o ekshumacji w latach 50. właśnie w ogrodzie - twierdzi duchowny. Wersję tę potwierdzają także ustalenia Anny Kijak.

Kamienny krzyż

Bolesław Świtała, wójt Popowa, Anna Kijak i Krzysztof Moczek dyrektor szkoły, na starym cmentarzu. Na pierwszym planie krzyż bez napisu, pod którym może spoczywać Hubal. Dalsze ustalenia brzmią identycznie: Ksiądz Bar pochował odnalezione zwłoki na starym cmentarzu, niedaleko mogiły zbiorowej powstańców styczniowych.

- Aby uciszyć plotki, jakie wówczas pojawiły się we wsi powiedział ludziom, że to ciało powstańca styczniowego - opowiada Henryk Wróż.

W którym miejscu dokładnie spoczywa ów major?

- Ksiądz Bar opowiadał mi, że za własne pieniądze zamówił kamienny krzyż - mówi pan Stefan. - Zapamiętałem nawet, że podał jego cenę, 2800 złotych. Powiedział mi, że zrobił tak, bo czuł, że tam spoczywa ktoś naprawdę wielki.

Obecnie na starym cmentarzu znajduje się tylko jeden taki właśnie kamienny krzyż, na którym nie ma żadnych napisów.

- Może rzeczywiście właśnie tutaj leży ten wielki człowiek? - zastanawia się dyrektor miejscowej szkoły, który także włączył się w całą sprawę, Krzysztof Moczek.

Będziecie zaskoczeni

Stefan Szaflik opowiada też o swoim przypadkowym spotkaniu tuż po wojnie z volksdeutschem, który brał udział w jakiejś akcji w Wąsoszu wiosną 1940 roku.

- Jego ojciec był Niemcem, matka Polką - mówi Stefan Szaflik. - Wiem, że w czasie wojny chodził w niemieckim mundurze.

Stefan Szaflik rozmawiał z nim zaledwie raz, w 1949 r.

- Gdy dowiedział się, że pochodzę z okolic Wąsosza, powiedział mi, że uczestniczył tam w pewnej tajnej misji - wspomina Stefan Szaflik. - Powiedział wówczas, że wtedy pochowano w tej wsi kogoś bardzo ważnego. Usłyszałem, że gdybyśmy wiedzieli kogo, bylibyśmy bardzo zaskoczeni.

Stefan Szaflik spisał wszystkie zebrane przez siebie wiadomości.

- Początkowo nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mam tak ważne wiadomości - twierdzi. - To były jakieś strzępy rozmów, które dopiero z czasem zaczęły się układać w pewną całość.

- Bardzo bym chciał, aby jedna z największych zagadek historycznych XX wieku znalazła wreszcie swoje rozwiązanie, i to właśnie tutaj - mówi wójt Popowa Bolesław Świtała.

Pierwszy partyzant

Jedno z ostatnich zdjęć mjr. Henryka Dobrzańskiego Hubala (w białym szaliku) wykonane w styczniu 1940 roku na postoju we Fryszerce. Henryk Dobrzański urodził się 22 czerwca 1896 w Jaśle. Był majorem Wojska Polskiego (po śmierci awansowano go na stopień pułkownika), sportowcem - olimpijczykiem i pierwszym dowódcą partyzanckim w Polsce. Znany jest również jako "Hubal" - ten pseudonim przyjął po swoim ojcu - Henryku Dobrzańskim de Hubal herbu Leliwa.

Walczył z Ukraińcami w 1918 roku o Lwów. W latach 1919-1921 brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej.

W 1939 roku został zastępcą dowódcy 110. Pułku Rezerwowego Ułanów. Pułk wziął udział w obronie Grodna przed wkraczającymi do Polski Sowietami. Grodno skapitulowało po dwóch dniach ciężkich walk. Dobrzański ze 180 żołnierzami chciał dotrzeć do Warszawy, a po jej kapitulacji chciał przedostać się do Francji. Ostatecznie oddział pozostał na Kielecczyźnie.

Major Dobrzański przyjął pseudonim "Hubal", a jego Oddział Wydzielony Wojska Polskiego, stał się pierwszym oddziałem partyzanckim II wojny światowej.

Niemcy zaangażowali przeciwko Dobrzańskiemu liczącą 1000 żołnierzy grupę antypartyzancką złożoną z formacji SS, batalionu Wehrmachtu i jednostki czołgów. Ogółem "Hubala" ścigało 8000 ludzi.

30 kwietnia 1940 roku jego oddział został otoczony przez przeważające siły niemieckie w okolicach Anielina, około 20 km od Opoczna. Po ciężkiej walce, w której Niemcy użyli czołgów, oddział uległ rozproszeniu, a sam Hubal poległ. Niemcy zmasakrowali jego ciało i wystawili je na widok publiczny, a następnie wywieźli do Tomaszowa

Mazowieckiego i spalili lub pochowali w nieznanym miejscu.

W 1966 roku major Henryk Dobrzański został pośmiertnie odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari i awansowany do stopnia pułkownika.

Nie ma mowy o Grodnie

kadr z filmu W 1973 roku Bogdan Poręba, kontrowersyjny, nacjonalizujący reżyser PRL nakręcił film "Hubal", epicki obraz kilkumiesięcznej walki oddziału majora Henryka Dobrzańskiego.

Film został bardzo dobrze przyjęty przez widzów i krytyków. Jednak Poręba ostrożnie pominął udział Dobrzańskiego w walkach w obronie Grodna.

Dowódca 110. pułku ułanów na wieść o stracie jednego szwadronu 23 września 1939 roku rozwiązuje pułk. Jego zastępca, major Dobrzański, samorzutnie przejmuje dowództwo. Pozostaje przy nim około 180 ułanów. Major decyduje, że oddział pójdzie z odsieczą walczącej jeszcze Warszawie. Po otrzymaniu wiadomości o kapitulacji stolicy Dobrzański podejmuje decyzję o przeprawie przez Węgry do Francji, ślubuje też, że nie zdejmie munduru.

Oddział przechodzi na Ziemię Kielecką. W Bodzentynie major ogłasza decyzję o pozostaniu w kraju. Żołnierze i dowództwo przyjmują pseudonimy, Dobrzański odtąd zwany będzie Hubalem. Dowodzony przez niego Oddział Wydzielony Wojska Polskiego podejmuje walkę partyzancką. Dowództwo Związku Walki Zbrojnej nie akceptuje poczynań Dobrzańskiego Hubala i nakazuje rozwiązanie oddziału. Rozgoryczony major z garstką oddanych żołnierzy kontynuuje walkę. Niemcy pacyfikują wsie, terroryzują i mordują ludność cywilną, wobec czego Hubal rezygnuje z pomocy chłopów. Otoczony wiosną 1940 roku wpada w zasadzkę, w której ginie.

Sekwencję śmierci Hubala nakręcono w tym samym miejscu, gdzie nastąpiła ona naprawdę. Jednym z konsultantów był Zygmunt Laskowski z Anielina, który w 1940 roku rozpoznał zmasakrowane przez Niemców zwłoki majora Dobrzańskiego. W filmie zagrał go jego syn, Tadeusz. W scenach batalistycznych brało udział łącznie 500 osób, 100 koni, w tym 25 specjalnie szkolonych.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Rozmowa z dr Czesławem Szafranem z Wojskowego Biura Badań Historycznych

Dziennik Zachodni: Co wiadomo o śmierci majora Dobrzańskiego?

Czesław Szafran: Sama śmierć jest dobrze udokumentowana. Zginął podczas walki pod Anielinem w okolicach Opoczna. Niemieccy żołnierze robili sobie nawet zdjęcia z jego ciałem. Potem został przetransportowany do koszar w Tomaszowie Mazowieckim. I tu ślad po zwłokach się urywa.

DZ: Czy Niemcy mogli go wywieźć prawie 100 km na południowy zachód?

CS: Takiej możliwości nie da się wykluczyć. Ale byłby to jedyny znany ślad. Wiadomo, że ciało pochowano w tajemnicy. Jeżeli tę informację udałoby się potwierdzić, byłby to przełom w naszej wiedzy historycznej.

DZ: Świadkowie twierdzili, że ciało było ubrane w mundur majora.

CS: Wbrew powszechnemu mniemaniu Wehrmacht, czyli niemieccy żołnierze mieli coś co nazywamy duchem żołnierskim, szacunkiem dla munduru i wroga. Jeżeli pochowali "Hubala" w jego mundurze, daliby tym dowód obyczajności i wykazali odrobinę honoru.

DZ: Po czym moglibyśmy zidentyfikować zwłoki "Hubala"?

CS: To skomplikowana sprawa. W pierwszej kolejności możemy ustalić czy rzeczywiście mamy do czynienia z żołnierzem wrześniowym. Takiej identyfikacji dokonuje się na podstawie guzików mundurowych, metalowych elementów umundurowania, tego co najlepiej zachowuje się w ziemi. Nie liczyłbym tu na jakiekolwiek dokumenty. Bo te Niemcy zapewne zabrali. Ale w kieszeniach munduru mogły zostać jakieś drobiazgi.

DZ: A nieśmiertelnik?

CS: To byłby dowód koronny. Jednak nie liczyłbym na takie szczęście. Po pierwsze w warunkach pospiesznej mobilizacji wielu żołnierzy nie otrzymało nieśmiertelników. Niektórzy nawet sami robili je z kawałków blachy. Jednostka majora Dobrzańskiego miała być jednostką trzeciego rzutu. Jest więc prawdopodobne, że nie miał nieśmiertelnika. Po drugie nieśmiertelnik mógł zaginąć podczas ekshumacji. Zwłaszcza, jeżeli była niefachowa. Mógł go ktoś też zabrać na pamiątkę.

DZ: Jak więc potwierdzić tożsamość pochowanego?

CS: Najtrafniejsza byłaby metoda badań DNA. Trzeba mieć do tego materiał porównawczy innych członków rodziny. Jeżeli zachowała się czaszka, można przeprowadzić badania antropometryczne. Na obecnym etapie dają one bardzo trafne wyniki. Przede wszystkim jednak trzeba ustalić dokładnie miejsce pochówku i przeprowadzić bardzo ostrożną ekshumację. Moim zdaniem najwłaściwszą była by ta sama ekipa, która prowadziła badania w Katyniu.


<-/-> Poprzednia strona / Natępna strona  |  BackSpace Do góry jeden poziom  |  Home Pierwsza strona  |  End Ostatnia strona  |  Enter Pierwsze zdjęcie
© CanisLupus  |   Strona główna